Jądro ciemności - Problematyka utworu

Konstrukcja narratora

Większą część historii opowiedzianej w powieści Jądro ciemności włożył Conrad w usta Marlowa – który wspomina swoje dawne przeżycia – relacjonując ją pasażerom statku czekającego na odpływ na Tamizie. Tym samym pisarz posługuje się ciekawym zabiegiem formalnym – czyni narratora jednym z najważniejszych bohaterów fabuły (o ile nie głównym) – i to na dwu poziomach jednocześnie (kiedyś i teraz). Obok Marlowa występuje jednak jeszcze jeden narrator – który rozpoczyna opowieść o rejsie statku przez Tamizę i przedstawia jego uczestników. Również on nie jest bezosobowy czy wszystkowiedzący, lecz jest właśnie jedną z osób zebranych na statku (bliżej niesprecyzowaną).

 

Kompozycja utworu

Jądro ciemności jest powieścią umiejętnie skomponowaną, co dowodzi kunsztu pisarskiego Conrada. Przede wszystkim dzieło to cechuje konstrukcja ramowa (na początku i na końcu akcja toczy się na statku płynącym przez Tamizę, znakomitą większość wydarzeń poznaje czytelnik jednak z retrospekcji), a także zręcznie, wartko poprowadzona akcja. Powiązanie fabuły z postacią Marlowa pozwala szczegółowo śledzić jego ogląd świata, a tym samym pozwala dostrzec przemianę, jaka zachodzi w psychice i świadomości młodego marynarza. Ciekawym zabiegiem pisarskim jest też układanie przez Conrada kolejnych etapów podróży Marlowa w taki sposób, że czytelnik razem z nim słucha urwanych rozmów i uwag dotyczących Kurtza, co wzmaga jego ciekawość i intryguje.

 

Portret literacki szaleńca

Najbardziej charyzmatyczną postacią w powieści, przykuwającą uwagę czytelników jest niewątpliwie handlarz kością słoniową na odległej placówce w górze rzeki Kongo – Kurtz. To człowiek wykształcony, oczytany, wysoko cywilizowany. Od kiedy jednak opuścił Europę i rozstał się z ukochaną (odtrącony przez ewentualnych teściów ze względu na różnice majątkowe) rozpoczął się jego moralny i kulturowy upadek. Gdy przybywa do niego Marlow, Kurtz jest już schorowany, bez sił i u kresu życia. Cieszy się jednak nadal niemal boską chwałą. Tubylcy są nim zafascynowani, żyje jak ich wódz (mając nawet piękną murzyńską nałożnicę). Tym samym obserwujemy jego zatracenie wszelkich humanistycznych ideałów. Stał się on, żyjąc wśród dzikich, jednym z nich. Do tego wykorzystuje i upokarza swoich poddanych. Dopiero tuż przed śmiercią bohater uświadamia sobie, jak niegodne życie prowadził. Dowodem tego jego ostatnie słowa: potworność, potworność.

 

Kurtz nieświadomie przekroczył cienką granicę dzielącą normalność od szaleństwa. To jeden z najlepszych portretów psychologicznych szaleńca w całej literaturze światowej. Trzeba jednak zwrócić uwagę na fakt, że nawet pomimo postradania zmysłów, zezwierzęcenia oraz okrutnych czynów Kurtz do samego końca nie przestaje fascynować. Nawet Marlow daje się uwieść jego charyzmie – na końcu broni jego legendy, mówiąc narzeczonej handlarza, że wspomniał ją przed swym skonaniem oraz wypełnia jego ostatnią wolę. Tym samym postać szaleńca i tyrana zdaje się panować i przyciągać innych nawet zza grobu.

 

Zderzenie kultur

Marlow jest bystrym obserwatorem, stąd czytelnik zyskuje wierną i szczegółową relację na temat działalności białych w Afryce. Owa misja przynoszenia dzikim zdobyczy cywilizacyjnych jest jednak w powieści wypaczona. Rdzenni mieszkańcy Czarnego Lądu wydają się być mniej zepsuci, może nieco naiwni i prości, ale za to nieskażeni przez zło świata. Tymczasem biali myślą jedynie o własnych zyskach, możliwościach wzbogacenia się i zyskania uznania w oczach przełożonych. W handlu z tubylcami oszukują ich, wykorzystują, upokarzają. Kwitnie niewolnictwo i wyzysk. Porównanie dwu kultur – europejskiej, cywilizowanej i afrykańskiej, dzikiej, pierwotnej w świetle wydarzeń przedstawionych w powieści świadczy na korzyść tej drugiej. Jedynie Marlow powstrzymuje się od uwikłania w owe pseudo-cywilizacyjne działania białych w Afryce. Dzieje się tak jednak za cenę utraty jego ideałów, marzeń i rojeń o odkrywaniu tego lądu. Zderzenie kultur pozwala dostrzec pierwotne zło, drzemiące w człowieku. Zło to ujawniają jednak nie czarni, a biali…

 

Krytyka dążeń imperialistycznych

Powieść powstała u schyłku XIX wieku – żywotna jest więc w niej tematyka kolonialna. Marlow już na początku swojej opowieści mówi o tych, którzy „zmagali się z ciemnością”. To metaforyczne określenie wystosowuje on dla zdobywców, pierwotnych kolonizatorów Afryki (ale można potraktować to bardziej ogólnie). Mimo że wyraża się o nich z szacunkiem, zwraca uwagę, że były to w gruncie rzeczy grabieże, wyprawy łupieżcze, a nie handlowe, wydzieranie ziemi i podbijanie jej prawowitych mieszkańców. Taki zarysowany we wstępie powieści obraz działalności kolonialnej człowieka, zostaje w trakcie dalszych wydarzeń znacząco rozwinięty i dookreślony. Nie jest to jednak obrazek pozytywny, a wręcz przeciwnie – naznaczony pasmem zła i cierpienia zadawanego tubylcom. Kolonializm szybko przeradza się bowiem w niebezpieczny imperializm, a szaleńcza ambicja przywódców prowadzi do wypaczeń, niegodności, a wreszcie do okrucieństwa. Niewolnictwo, mordercza praca, brak choćby najbardziej elementarnej higieny i służby zdrowia, wyniszczające choroby i głód, śmierć na porządku dziennym, brak szacunku dla drugiego (czarnego) człowieka, oszukańcze interesy, wyzysk i zadawanie bólu – wszystko to opisał Conrad w swej powieści, a czytelnik poznaje z relacji Marlowa. W takim kontekście warto zauważyć jak groteskowe i absurdalne są przekonania białych o swojej wyższości i o tym, że niosą oni „dzikusom” zdobycze cywilizacji. Cywilizacja dla rdzennych mieszkańców Afryki oznacza bowiem cierpienie i zło – coś, czego dotąd nie znali, a stało się ich udziałem dzięki białym.

 

Przemiana wewnętrzna Marlowa

Jądro ciemności jest powieścią bardzo złożoną i mimo pozornej jednorodności porusza wiele istotnych problemów i daje szerokie możliwości interpretacyjne. Jednym z możliwych odczytań książki jest potraktowanie jej jako opowieści o przemianie wewnętrznej Marlowa. Opowiadana historia jest skonstruowana ramowo, tzn. na jej początku widzimy bohatera jako małego chłopca, zaś na końcu jako dojrzałego, wręcz starszego już, mężczyznę. Jako młodzieniec snuł on wizje swoich przyszłych wypraw, odkrywania nieznanych lądów, cywilizowania prymitywnych plemion – wspaniałej dziejowej misji Europejczyków. Bohater zrobił wszystko, by swe marzenia wprowadzić w czyn. Po tym, jak otrzymał nominację na kapitana parowca, płynącego wzdłuż rzeki Kongo, poznał on jednak prawdziwe oblicze kolonizacji. Zobaczył białych, którzy, rażąc fałszywą dystynkcją (księgowy) lub prymitywizmem i zwyczajnością (kapitan głównej stacji), bogacą się na cierpieniu innych. Widział dziesiątkowanych przez ciężką pracę, głód, choroby Murzynów i brak jakiegokolwiek zainteresowania ich losem. Dostrzegł, że jego postawa jest idealistyczna i niewiele ma ona wspólnego z rzeczywistością. Przemianie wewnętrznej bohatera przysłużył się jednak dopiero kontakt z Kurtzem. Obcowanie z człowiekiem, którego wypaczona ambicja i przekonanie o spełnianiu wielkiego posłannictwa Europejczyka w głębi dzikiej Afryki doprowadziły do szaleństwa pozwala zyskać bohaterowi pełen obraz białych w Afryce. Marlow wie po śmierci charyzmatycznego handlowca, że ujawniły się w nim najbardziej pierwotne, niemal zwierzęce instynkty – owo jądro ciemności – i że drzemią one w każdym z nas. Wyprawa Marlowa pozwala mu zrewidować nieco swoje młodzieńcze ideały i zrozumieć, że owe „cywilizowanie” dzikich plemion, samo ma w sobie coś z dzikości. Można też potraktować spływ bohatera w górę rzeki Kongo jako drogę do samopoznania. Dopiero u jej kresu zyskał on bowiem faktyczną wiedzę, i przestał mamić się naiwnymi, sentymentalnymi rojeniami. Tym samym dla Marlowa była to jednocześnie wędrówka do własnej dojrzałości.

 

Odczytanie dosłowne i symboliczne utworu

Lektura powieści Conrada może przynieść dwojakie odczytania. Po pierwsze będzie to opowieść o kolonializmie, jaki przeradza się w imperializm, o przemianie Marlowa i rewizji jego poglądów dotyczących Afryki, o fascynującym swą niedwuznaczną osobowością Kurtzu i o zderzeniu cywilizacji z pierwotnością. Jednak dzieło to ma także drugie dno, o wiele bardziej przekonujące i niepokojące. Opowiada bowiem o tym, że człowiek w gruncie duszy skrywa najbardziej negatywne cechy – owo „jądro ciemności”. Każdy z nas jest po trosze podobny do Kurtza, z jednej strony cywilizacja, kultura, harmonia, sztuka, a z drugiej zło, okrucieństwo, szaleństwo, dzikość, agresja. Taki smutny podział jest bowiem właściwy każdemu człowiekowi.

Jądro ciemności