Podział społeczeństwa polskiego na stany i ich znaczenie.

W Rzeczpospolitej klasę rządzącą stanowiła szlachta. Grupa ta uzyskała swoje przywileje już w ciągu XIV i XV wieku. Następnie jej zasadnicze dążenia zmierzały w kierunku utrzymania zdobytej pozycji. Stan szlachecki miał stać się stanem ściśle zamkniętym. Szlachta starała się, więc jak najszybciej i jak najbardziej ograniczyć dopuszczanie do stanu szlacheckiego, czyli nobilitację, uzależniając ją od zgody samej szlachty. W 1578 roku sejm zastrzegł, że król może nadawać szlachectwo nie w dowolnym momencie, jak było do tej pory, ale tylko w czasie sejmu. Wyjątek mogła stanowić nobilitacja za męstwo wojenne. Konstytucja z 1601 roku ograniczała króla jeszcze bardziej, odtąd nadanie szlachectwa mogło się odbywać wyłącznie za zgodą sejmu, przy czym poddani szlacheccy musieli uzyskać jeszcze aprobatę swego pana. Wreszcie w 1641 roku sejm postanowił, że również dopuszczenie zagranicznej szlachty do polskiego szlachectwa, czyli tzw. indygenat, będzie można otrzymać tylko na sejmie.

 

Mimo tych wszystkich uchwał praktycznie ani wtedy, ani potem nie zdołano skutecznie zamknąć dostępu do stanu szlacheckiego, zwłaszcza dla majętnych mieszczan, a nieraz i chłopów. W latach trzydziestych XVII wieku szlachcic z krakowskiego Walerian Nekanda Trepka sporządził spis szlachty, która bezprawnie podszyła się pod klejnot szlachecki. Spis ten objął kilka tysięcy nazwisk. Pomimo tego, że „Liber chamorum”, jak nazwano wspomniane zestawienie, nie jest źródłem w pełni wiarygodnym, to zawiera jednak wiele informacji o metodach podszywania się pod szlachectwo. Nie było to zbyt skomplikowane. W Polsce nie prowadzono rejestrów szlachty, rzadko sprawdzano szlachectwo, nietrudno, zatem było podawać się za szlachcica.

Wykonywanie uchwał o ścisłym ograniczeniu dostępu do stanu szlacheckiego było niemożliwe choćby ze względu na wyjątkową w stosunku do innych krajów europejskich liczbę szlachty, osiągającą 10% społeczeństwa, a przede wszystkim znaczne dysproporcje w obrębie stany szlacheckiego. Dawne powiązania rodowe ulęgają w tym czasie zanikowi, dominuje mała rodzina, ograniczona do rodziców i dzieci. Kontakty utrzymywano tylko z bliższymi krewnymi. Wymownie uwydatnia się to w przypadającym na XVI wiek tworzeniu nazwisk szlacheckich, które odpowiadały takim właśnie rodzinom. Warto przy tym dodać, że nie stroniono jeszcze od małżeństw mieszanych, szlachecko – mieszczańskich, czy szlachecko – chłopskich. Liczba takich małżeństw zmniejszyła się dopiero wtedy, gdy ustawy szlacheckie ograniczały uprawnienia dzieci pochodzących z takich rodzin.

 

Jednym z naczelnych haseł demokracji szlacheckiej była równość, co szczególnie często zaczęto podkreślać od końca XVI wieku. Rzeczywiście, w odróżnieniu od większości krajów europejskich, w Polsce nie było prawnego podziału na utytułowaną arystokrację, czyli „panów” i na niższą szlachtę. Występowały wszakże olbrzymie różnice w materialnym położeniu „braci szlachty”. Dno tej drabiny zajmowała tzw. „gołota”, czyli szlachta nieposiadająca ziemi, w XVI wieku często żyjąca w miastach i trudniąca się lichwą, kupiectwem lub rzemiosłem, z czasem wstępująca na służbę głównie u magnatów czy u zamożnej szlachty. Gołota nie była dopuszczana do urzędów ziemskich ani funkcji sejmikowych. Jednakże, gdy taki nieposesjonat nabywał czy wydzierżawiał dobra ziemskie, odzyskiwał pełne prawa szlacheckie. Nie stosowano takich ograniczeń do szlachty zagrodowej, która posiadała niewielki płacheć gruntu i sama uprawiała swą rolę, nie mając poddanych. Szlachta ta zamieszkiwała szczególnie licznie Mazowsze i Podlasie, ale występowała także w Wielkopolsce, Małopolsce i na Pomorzu. Jej pozycja gospodarcza zbliżona była do chłopów, płaciła zresztą nawet podatki jak oni. Natomiast świadomość społeczna wiązała ją całkowicie z pozostałą szlachtą. Większość szlachty stanowili posiadacze od jednej wsi, lub części wsi, do kilkunastu wsi, była to tak zwana szlachta średnia, która w XVI wieku nadawała ton życiu politycznemu kraju. Wyodrębnienie tej warstwy nie jest łatwe. Niektórzy historycy skłonni są dzielić ja na mniejsze grupy, poczynając od szlachty cząstkowej po zamożnych posiadaczy kilkunastu wsi. Niemniej ta niejednolitość społeczna nie przeszkadzała jej w przejawianiu wielkiej aktywności gospodarczej, politycznej i kulturalnej, w tworzeniu wzorców postępowania.

 

Wreszcie szczyt drabiny zajmowała magnateria, posiadacze kilkudziesięciu czy kilkuset wsi, miast i miasteczek, których fortuna mogła być porównywana z niejednym państwem czy księstwem Rzeszy niemieckiej. Należeli do niej bądź potomkowie możnowładczych rodzin w Polsce, bądź dawni książęta z terenów Litwy i Rusi, na przykład książę Konstanty Ostrogski posiadał około 100 miast i zamków oraz prawie 1300 wsi. Osobną kategorię stanowili ludzie, którzy własnym wysiłkiem, ale i przy pomocy łaski królewskiej, dochodzili do zamożności. Przykładem może być Jan Zamoyski, średni szlachcic, który jednak zgromadził w swym ręku 11 miast, 200 wsi jako dziedziczne posiadłości, a ponadto dzierżył w królewszczyznach 112 miast i 612 wsi. Razem jego posiadłości obejmowały około 17,5 tys. km². Magnatom przypadały najważniejsze urzędy państwowe i kościelne, oni wchodzili głównie w skład senatu. W XVI wieku chętnie przybierali cudzoziemskie tytuły książąt czy hrabiów pochodzące od papieża lub cesarza. Proceder ten trwał dopóki sejm w 1638 roku nie zabronił takich praktyk. Wyjątek stanowiły rodziny, które z takim tytułem podpisały akt unii lubelskiej. Magnateria przeżywa kryzys w XVI wieku. Stare rody możnowładcze nie mogły się przystosować do nowych warunków i wymierały albo ulegały swoistej degradacji. Spotkało to takie rody jak: Tęczyńscy, Tarnowscy, Kmitowie czy ród Górków. I wiele innych. Na ich miejsce wyrosły spośród średniej szlachty nowe rody. W Wielkopolsce byli to Opalińscy i Leszczyńscy, w Małopolsce, częściowo dzięki możliwościom, które otwierały się na przyłączonych do Rzeczpospolitej ziemiach Ukrainy powstają fortuny Potockich, Zamoyskich, Koniecpolskich czy Lubomirskich. Ten awans społeczny mógł objąć tylko niewielką grupę, świadczył jednak o mobilności wewnętrznej stanu szlacheckiego. W każdym razie wobec istniejącego zróżnicowania zasadę równości trzeba ograniczyć do braku formalnych barier miedzy poszczególnymi warstwami szlacheckimi, co otwierało możliwości awansu społecznego dla całej klasy oraz do korzystania z tych samych lub prawie tych samych, uprawnień społecznych i politycznych. Tak wiec szlachta miała wyłączne prawo do aktywnego uczestnictwa w sejmach i sejmikach, do obsadzania urzędów państwowych, do elekcji króla. Tylko szlachcic mógł nabywać ziemię, od 1573 roku zapewniono mu także prawo wydobywania z gruntów do niego należących kruszców, soli i siarki, co było dotąd przywilejem króla. Szlachcica nie można było więzić bez wyroku sadowego, dom jego był nietykalny, grunty wolne od stałych podatków, prócz szlachty zagrodowej, towary należące do szlachcica nie podlegały cłom oprócz rzadko uchwalanego cła generalnego, otrzymywał wreszcie po niższej cenie sól. Będąc zobowiązanym tylko do udziału w rzadko zwoływanym pospolitym ruszeniu, szlachcic musiał wysoko cenić sobie wolność szlachecką, która stawiała go w sytuacji wyjątkowo korzystnej, nie mającej niemal równej w Europie. Zrazu odpowiedzią szlachty na te wywalczone przywileje było pewne poczucie obowiązku publicznego, które doprowadziło do wytworzenia, przez średnią szlachtę swoistego wzorca działacza publicznego, gotowego do dość bezinteresownej działalności na sejmikach, sejmach, w sadach, czy na urzędach, wzorca jakże dalekiego od wzorca chwalonego przez Reja ziemiańskiego żywota. Z czasem jednak, a dzieje się tak przynajmniej od początków XVII wieku, wzorzec ten spadł do roli sloganu bez pokrycia, a utrzymywanie wolności szlacheckiej stało się dla szlachty najważniejszym celem, który utożsamiała z interesem państwa. Zamiast bezinteresowności rozpanoszyła się prywata, której zresztą nigdy naprawdę nie wyrugowano z życia publicznego. Jednak wspólne dla całego stanu szlacheckiego przywiązanie do wolności nie powstrzymało poszczególnych warstw od walki o hegemonię w państwie. Walka ta miedzy magnaterią a średnią szlachtą stała się głównym motorem polityki wewnętrznej w XVI wieku i w pierwszej połowie XVII wieku. Szlachta w Rzeczpospolitej nie była w tym czasie jednolita ani pod względem narodowościowym ani religijnym. Wprawdzie na ziemiach etnicznie polskich w Rzeczpospolitej szlachta polska stanowiła jedyną liczącą się siłę, niewielkie grupy szlachty węgierskiej czy czeskiej nie odgrywały liczącej się roli, a jedynie w Prusach Królewskich można było mówić o bardziej wpływowej grupie szlachty pochodzenia niemieckiego. Można raczej podkreślić istnienie skupisk szlachty polskiej poza granicami Rzeczpospolitej, na Górnym Śląsku, gdzie dopiero wojna trzydziestoletnia zniszczyła rdzenną warstwę szlachty polskiej, czy w Prusach Książęcych, których południowe rejony zaludniała szlachta mazowiecka. Natomiast na wschodzie Rzeczypospolitej istniała cała mozaika szlachty litewskiej, białoruskiej i ukraińskiej, która dopiero po unii lubelskiej miała ulec silniej procesowi polonizacji. W przeciwieństwie do miast czynnik narodowościowy nie odgrywał wśród szlachty większej roli. W tym okresie. Wolności, które miała szlachta polska, stała się magnesem ściągającym szlachtę Wielkiego Księstwa Litewskiego, a także szlachtę Prus Książęcych. Poważniejsze znaczenie miał w tym czasie podział religijny. Zwłaszcza rozbicie szlachty polskiej na grupę kalwińską, luterańską, ariańską i katolicką. Szermowanie hasłami reformacji stało się zwłaszcza bronią średniej szlachty i nadawał jej wystąpieniom bardzo radykalny charakter. Zarówno w stosunkach narodowościowych jak i religijnych dominowała ostatecznie zasada tolerancji. Jak słusznie podkreśla Jarema Maciszewski, do końca XVI wieku ani religia, ani narodowość nie miały wpływu na możliwość osiągnięcia urzędu, obojętnie, ziemskiego, czy centralnego, ani na zasiadanie w sejmie czy też na otrzymanie nadań królewskich. Dzięki temu uzyskane wolności i związana z nimi aktywność polityczna stały się elementem integrującym szlachtę w całej Rzeczpospolitej. Następowała swego rodzaju uniformizacja szlachty. Ułatwiona przez to została polonizacja i przyjęcie katolicyzmu czy powrót do niego olbrzymiej większości szlachty w XVII wieku. Szlachta w XVI i w początkach XVII wieku była warstwą bardzo żywotną, zdolną do odgrywania kierowniczej roli w życiu kraju. Podobnie jak nie wahała się nadstawiać ucha na nowinki religijne, tak interesowała się rozwojem ówczesnej wiedzy i kultury, w licznych podróżach zagranicznych nabywając ogładę i wykształcenie. Zetkniecie się z różnymi społecznościami i sposobami myślenia, zarówno w kraju, jak i za granicą, wyrabiało w niej tolerancje, którą słusznie może się szczycić Polska tego okresu w porównaniu z wieloma innymi państwami. Budziło ono także pęd twórczy lub przynajmniej zamiłowanie do piękna i sztuki. Stąd też szlachta wycisnęła tak przemożne piętno na całości życia kulturalnego „złotego wieku”.

 

Śladem humanistów szlachta szukała dla siebie wzoru w starożytności. Znalazła go w rzymskiej republice, z którą chętnie porównywała stosunki panujące w Rzeczypospolitej. Wzięte stamtąd wąsko pojmowane hasła wolności i miłości ojczyzny stały się ważkim argumentem w licznych wystąpieniach publicznych. W togę rzymskiego senatora czy ekwity drapował się chętnie szlachcic, zapominając często, że ta rzymska wolność podporządkowana była interesom państwa i sprawiedliwości. W starożytności również szukała szlachta antenatów. Znalazła ją w Sarmatach. Początkowo widziała w nich przodków całej Słowiańszczyzny, zgodnie ze wskazówkami Marcina Kromera. Wkrótce zaczęto stosować nazwę Sarmacja dla państwa Jagiellonów. Stad był już tylko krok do wyszukania podobieństwa między Sarmatami a szlachtą polską i ograniczenia tylko do niej sarmackiego rodowodu. Nastąpiło to w pierwszej połowie XVII wieku i posłużyło do wywyższenia szlachty polskiej nie tylko ponad inne stany, ale i ponad inne narody. Od cudzoziemców szlachta oczekiwał uznania dla polskiego ustroju i jako niesłuszne traktowała wszelkie zarzuty dotyczące samowoli szlacheckiej, czy ucisku chłopów. Gdy nie dostawało innych środków, starano się uzyskać poklask przepychem, który miał świadczyć o bogactwie kraju. Stad sławny wjazd Jerzego Ossolińskiego do Rzymu, w czasie jego poselstwa do papieża, kiedy konie gubiły złote podkowy, a miedzy ludność rzucano perły i dukaty, czy podobny wjazd Opalińskiego do Paryża. Trudno zresztą nie przyznać, że wzrastający dobrobyt pozwalał szlachcie na znaczne podniesienie poziomu życia i to bez charakterystycznego dla późniejszych czasów naruszania podstaw własnej egzystencji. Najwyraźniej można to obserwować w odniesieniu do średniej szlachty i magnaterii. Obok dworków drewnianych coraz częściej pojawiały się murowane, początkowo jeszcze obronne potem mniej warowne, zapewniające większą wygodę mieszkańcom. Magnateria przebudowuje stare gotyckie zamki na renesansowe albo wznosi nowe pałace. Na wzór Wawelu ozdabia się je krużgankami, rozbudowuje skrzydła otaczające arkadowy dziedziniec. Wnętrza wyposażono w zbytkowne meble czy dywany. Na ścianach pojawiały się zwierciadła i obrazy. Do ogrzewania służyły coraz częściej kaflowe piece zamiast kominków. Oświetlano za pomocą kosztownych świec, rzadziej łuczywa. Istotne przemiany dotyczyły również stroju szlacheckiego. Oddziaływały na niego różne wzory i dopiero w drugiej połowie XVI wieku wykształcił się ostatecznie pod przemożnym wpływem wschodnim. Składał się z żupana, kontusza, delii, na głowie noszono kołpak albo czapkę futrzaną. Spodnie do tego były obcisłe, długie buty kolorowe. Strój przyozdabiała szlachta bogato, starając się o kosztowne materiały. Chętnie pokazywała się w klejnotach. Półszlachetnymi kamieniami zdobiła szlachta również broń, zwłaszcza nieodzowne uzupełnienie stroju, czyli karabele. W miarę wzrostu dobrobytu kraju szlachta otaczała się coraz większym zbytkiem, który stał się z czasem nieodzownym atrybutem pozycji społecznej. Oczywiście szlachta uboga ubierała się w sposób bardziej zbliżony do chłopów czy mieszczan, ale nawet najmizerniejszy szlachcic zagrodowy obnosił się ze swoją szablą, choćby zawieszona na konopnym sznurku. Również stół szlachcica był wystawny. Wprowadzona w początkach XVI wieku kuchnia włoska w ograniczonym stopniu wpłynęła na jego charakter. Obok potraw mącznych dominowało mięso, przede wszystkim chyba wołowe, rzadziej wieprzowe, uzupełniane drobiem i dziczyzną. W dni postne obowiązywały ryby. Na jakość posiłków wpływały przyprawy, czyli tak zwane korzenie, sprowadzane w dość dużych ilościach, ale chyba tylko na dwory bogatszej szlachty. Jadano wtedy tak obficie, że budziło to zdumienie cudzoziemców. Jako trunków używano miejscowego piwa i miodu, gorzałka zjawiła się na stołach szlacheckich dopiero w końcu XVI wieku. Często pito wina zagraniczne, sprowadzane zwłaszcza z sąsiednich Węgier. Ten wystawny tryb żucia , jakkolwiek niecała szlachta mogą sobie na niego pozwolić, stał się przecież wzorem dla większości , a nawet dla zamożniejszych mieszczan czy chłopów.

 

Na przełomie XV i XVI wieku różnice między szlachtą a mieszczaństwem nie rysowały się jeszcze zbyt wyraźnie. Wielu bogatych mieszczan sięgało po klejnoty szlacheckie, nie brakowało ich także wśród protoplastów rodzin magnackich. Patrycjusze chętnie nabywali dobra ziemskie, widząc w tym środek nobilitacji natomiast uboższa szlachta zwłaszcza mazowiecka osiedlała się w miastach zajmując się handlem czy rzemiosłem. Jednak szlachta uznała taką sytuację za niegodną dla siebie i podjęła kroki, by zapobiec konkurencji mieszczańskiej przez wprowadzenie większego zróżnicowania miedzy obu stanami pozbawienia mieszczan części prerogatyw gospodarczych. Zakazano mieszczanom nabywania i posiadania ziemi poza obrębem miasta. Zakaz taki wprowadziła już konstytucja z 1496 roku Faktyczne zaczęto go przestrzegać od czasu ponawiającej ustawy z 1538 roku. Starano się też ograniczyć dostęp nieszlachty do urzędów zarówno świeckich jak i kościelnych. Natomiast zajęcia mieszczan uznano za niegodne szlachcica. W latach 1505 i 1550 wydano na sejmach odpowiednie zakazy grożące nawet utratą szlachectwa. Czy były w pełni skuteczne, można wątpić, jeśli w 1633 roku ponowiono te dawne zakazy, dodając, że za zajmowanie się handlem po osiedleniu się w miesicie i przyjmowanie urzędów miejskich grozi utrata praw szlacheckich, zwłaszcza do nabywania dóbr ziemskich. Z ograniczonym powodzeniem usiłowała również szlachta odebrać mieszczaństwu uprawnienia produkcyjne i handlowe, jak o tym była mowa. Trzeba przy tym zaznaczyć, że i przykazanie chłopa do ziemi miało z kolei odciąć dopływ ludności ze wsi do miast. Celem tych poczynań było doprowadzenie do takiego stanu, w którym mieszczaństwo, pozbawione dopływu z zewnątrz i możliwości awansu społecznego, nie byłoby zdolne do skutecznej konkurencji. W rzeczywistości w stopniu znacznie wyższym niż w odniesieniu do chłopów, postanowienia szlacheckie nie były respektowane i wpływ ich na strukturę mieszczaństwa był na razie ograniczony, zwłaszcza w miastach większych. Nie został także zahamowany dopływ ludności do miast.

 

Jeśli chodzi o strukturę mieszczaństwa, to nie ulega ona poważniejszym zmianom. Wprawdzie żywe zainteresowanie przemysłem i górnictwem ze strony kupiectwa, przenikanie kapitału handlowego do różnych dziedzin produkcji, w tym także rzemieślniczej, spowodowały pewien podział wśród patrycjatu, gdzie oprócz tradycyjnego, opartego na feudalnych przywilejach, zaczęła pojawiać się, podobnie jak w innych krajach europejskich, warstwa nowego mieszczaństwa kupiecko – rzemieślniczego. Był to jednak proces słaby i ograniczony jedynie do kilku tylko ośrodków miejskich. Dominujący głos w miastach utrzymywał stary patrycjat, wykorzystujący swe przywileje i przewagę ekonomiczną. Na barki średniego mieszczaństwa, czyli pospólstwa i plebsu zrzucał patrycjat ciężary miejskie i państwowe, zabierając dla siebie intratne dzierżawy i w wysokim stopniu przywłaszczając sobie dochody miejskie. Na tym tle w wielu miastach doszło do zatargów wewnętrznych, przybierających charakter procesów sadowych albo otwartych walk. W walkach tych opozycja mieszczańska spotykała się z poparciem władcy i szlachty, która w patrycjacie widziała swego najpoważniejszego konkurenta zabiegach o przywileje ekonomiczne i czy polityczne, i podkopując jego stanowisko zwiększała dystans miedzy sobą a mieszczaństwem. W rezultacie pospólstwo wywalczyło sobie dostęp do władzy w miastach i powoływało, kilkudziesięcioosobowe reprezentacje, które miały uprawnienie do kontrolowania poczynań rady miejskiej. Dochodziło także do walk miedzy plebsem a uprzywilejowanymi warstwami miejskimi. Najczęściej burzyli się czeladnicy przeciwko narzucaniu im przez mistrzów ograniczeniom czy wyzyskowi. Powstawały bractwa czeladników, które zabiegały o polepszenie warunków pracy. Czeladnicy organizowali zbiorowe odmowy pracy, bojkoty mistrzów, udzielali też sobie pomocy w razie choroby korzystając ze specjalnych kas brackich. Nie brakowało też szerszych ruchów rewolucyjnych całej biedoty miejskiej, jak na przykład w Gdańsku, gdzie w 1525 roku pospólstwo i plebs miejski obaliły starą radę, ustanowiły nowe władze i próbowały realizować reformy, tzw. artykuły gdańskie, przypominające postulaty wysuwane współcześnie w Niemczech w toku wojny chłopskiej. Wprowadzony został luteranizm jako wyznanie oficjalne. W sprawie Gdańska interweniował sam Zygmunt I. W kwietniu 1526 roku wkroczył z wojskiem do miasta, polecił ściąć przywódców pospólstwa i przywrócił dawne władze. Zreorganizował wtedy ustrój miejski powołując do władzy obok rady i ławy tzw. trzeci ordynek, reprezentację pospólstwa. Słabość mieszczaństwa w Rzeczypospolitej nie była wszakże rezultatem owych walk wewnętrznych w miastach, które wskazywały raczej na dojrzewanie nowych sil społecznych. Istotne znaczenie miał natomiast brak współdziałania miedzy miastami. Jeżeli nawet miasta zdobywały się na wspólne wystąpienia, jak w Prusach Królewskich, to nie wykraczało to poza ramy dzielnicy. Zresztą i na tym terenie uwydatniały się przeciwieństwa między drobnymi miastami a Gdańskiem, czy Elblągiem i Toruniem, które miały glos decydujący. W stosunkach miedzy miastami dominowało ciasne pojmowanie interesów miejskich i rywalizacja ekonomiczna.

 

Pozycje miast osłabiało również silne zróżnicowania narodowościowe. W żadnym innym wypadku wielonarodowościowy charakter państwa polsko – litewskiego nie wystąpił chyba tak jaskrawo, jak w odniesieniu do miast. Większych miast o wyłącznie polskiej ludności niemal nie było, a jedynie na Mazowszu niewielkie miasta miały wyłącznie polską ludność. Nie wszędzie również przeważali Polacy wśród zamożnego mieszczaństwa. W zachodnich prowincjach nadal mniej lub więcej licznie występowała ludność niemiecka, utrzymująca na Pomorzu swe uprzywilejowane stanowisko. Na wschodzie Rzeczpospolitej masę mieszczańską tworzyli Litwini, Białorusini i Ukraińcy. W kilku miastach na przykład we Lwowie, Kamieńcu Podolskim czy w Zamościu były większe skupiska Ormian. Dość liczne napływali do miast szczególnie do Krakowa Włosi. W wielu miastach mieli swe odrębne gminy, kahały, Żydzi. Ludność żydowska zwiększyła swą liczebność w XVI wieku do około 150 tys. wskutek napływu nowych grup żydowskich uciekających przed prześladowaniami w środkowej Europie. Mimo opozycji mieszczaństwa uzyskali oni przywileje królewskie zapewniające im swobodę handlu w całym państwie, w 1532 roku. Stworzyli też centralny organ reprezentacyjny, tzw. waad. Był to rodzaj zjazdu przedstawicieli prowincji, który miał władzę ustawodawczą i porozumiewał się z królem w sprawach skarbowych. Rozbicie narodowościowe zaostrzyło walkę wewnętrzną w miastach, powodując dodatkowe antagonizmy między przedstawicielami tych samych branż czy warstw. Przy przyjmowaniu do cechów stosowano niekiedy ograniczenia dotyczące narodowości lub wyznania. Utrudniało to konsolidację miast i wystąpienia na zewnątrz. W miarę rozwoju poczucia narodowego czynnik ten miał odgrywać coraz większą rolę.

 

Pod wpływem otoczenia i atrakcyjności Polski następowały procesy polonizacyjne, szczególnie wśród bogatego mieszczaństwa, zwłaszcza patrycjatu, który chętnie wchodził w związki rodzinne z polską szlachtą czy nawet magnatami. W miastach, w których poprzednio utrzymywało się lub wytworzyło się polskie średnie mieszczaństwo, odwoływano się ono niekiedy w czasie walk z obcym patrycjatem do haseł narodowych, domagając się pełnych praw dla języka polskiego we władzach miasta. Wskutek tego elementy polskie wybijały się w życiu miast o wiele bardziej wyraziście niż w poprzednim okresie. Procesy te nie przebiegały wszędzie z jednakowym natężeniem i równie szybko. Znamienne, że obejmowały także ziemie polskie znajdujące się poza granicami Rzeczypospolitej. Tak na Śląsku występowały w tym czasie podobne zjawiska repolonizacyjne, przejawiając się we wprowadzaniu języka polskiego do cechów, sądów, kościoła. Jednak językiem urzędowym władz był język niemiecki i czeski, w stałym wzroście procentowym ludności polskiej wśród niemieckiej części mieszczaństwa. Nie bez znaczenia dla tych procesów polonizacyjnych na ziemiach etnicznie polskich był także nieustanny napływ polskich chłopów czy drobnej szlachty do miast. Napływu tego nie zdołały powstrzymać żadne ustawy. Istnieją jednak podstawy, aby przypuszczać, że w drugiej połowie XVI wieku osłabło nasilenie procesów polonizacyjnych wśród mieszczaństwa w Rzeczypospolitej. Pewien wpływ na to miała polityka szlachecka, odcinająca się od stanu mieszczańskiego, a także przebieg reformacji, który w ostatecznym rozrachunku pogłębił różnice narodowościowe.

 

Znamienną cechą struktury społecznej w Polsce XVI wieku była ewolucja od społeczności otwartej, gdzie przechodzenie z jednej warstwy ludności czy raczej z jednego stanu do drugiego, jakkolwiek trudne, było jednak możliwe, do społeczności zamkniętej, w której urodzenie miało na całe życie decydować o pozycji w hierarchii społecznej. Wprawdzie pełne zamknięcie barier międzystanowych nie było nigdy możliwe, ale prawodawcy szlacheccy postarali się o jak najstaranniejsze ich umocnienie. Proces ten objął przede wszystkim chłopów jako wynik dążenia do przypisania poddanych do ziemi i w ten sposób zapewnienia sobie pańszczyźnianych rąk do pracy na folwarku. W 1496 roku zabroniono więcej niż jednemu chłopu opuszczać wieś w ciągu roku, oczywiście pod warunkiem, ze wywiąże się ze wszystkich swych powinności wobec pana feudalnego. Tylko jednemu dziecku chłopskiemu wolno było szukać zajęcia czy nauki poza wsią i to wykazać się świadectwem „wolnego odejścia” uzyskanym od pana. Szereg dalszych konstytucji od 1501 do 1543 roku ograniczył nawet te możliwości uzależniając je od zgody pana. Obostrzenia miały w zamierzeniach szlacheckich objąć nie tylko osiadłych poddanych, ale i trudniących się dorywczą praca ludzi lipnych. Starano się przede wszystkim uniemożliwić im przenikanie do miast. W 1496 roku stanowczo zakazano miastom przechowywania ludzi utrzymujących się z najmów krótkoterminowych. Wobec oporu mieszczaństwa późniejsze sejmy musiały zrezygnować z tak rygorystycznych postulatów. Sejm w 1519 roku żądał tylko, by wszyscy luźni ludzie po przybyciu do danej miejscowości w ciągu trzech dni przyjmowani służbę lub wstępowali do rzemiosła. Nowe zarządzenie w tej sprawie wprowadzono dopiero pod koniec XVI wieku. W 1593 roku szlachty województwa wielkopolskiego otrzymała specjalną uchwalę sejmu, rozszerzonych w następnych latach na całą niemal zachodnią i środkową Polskę, narzucając ludziom luźnym obowiązek całorocznej pracy. Przez przypisanie poddanych do ziemi szlachta nie tylko ograniczyła znacznie możliwości przenikania do miast, ale utrudniała również przenoszenie się z jednej wsi do drugiej, starając się tworzyć małe społeczności wiejskie, mające minimalny kontakt z otoczeniem, uzależnione w pełni od pana. Pełne urzeczywistnienie takiego programu nie było możliwe w ramach ówczesnej organizacji społeczeństwa. Tworzyły się raczej nieco większe układy społeczne oparte na przynależności do jednego klucza dóbr, gdzie zawsze istniała możliwość częstego spotkania w kościele parafialnym lub na targu w najbliższym miasteczku. Powstała w ten sposób więź bliskiego sąsiedztwa obejmowała od kilku do kilkunastu wsi, skoro w mających najgęstszą sieć parafii Prusach Królewskich na jedną parafię przypadło przeciętnie 52 km² i około 750 mieszkańców, a w rozleglejszej diecezji krakowskiej parafia obejmowała około 60 km² i 1334 mieszkańców. Nie badano bliżej zasięgu targów cotygodniowych, wydaje się jednak, że miały one podobne cechy stabilności. W sumie integrujące oddziaływanie tych dwu elementów mogło istotnie osłabić izolacyjne tendencje narzucane przez dwór szlachecki. Brakowało jednak instytucji, które ułatwiałyby procesy integracyjne chłopów na szerszych obszarach. Utrudniał natomiast takie procesy fakt znacznego zróżnicowania położenia chłopów poddanych w zależności od kategorii dóbr, w których się znajdowali. Inne było położenie chłopów w dobrach królewskich, w odniesieniu, do których utrzymały się jako najwyższe instancje sądy królewskie tzw. referendarskie, rozpatrujące sprawy między poddanymi a dzierżawcami i administratorami królewszczyzn, inne w dobrach kościelnych, inne wreszcie w prywatnych, zwanych ziemskimi. W tych ostatnich istniały również różnice w sytuacji poddanych w latyfundiach magnackich i w dobrach średniej szlachty, czy w drobnych gospodarstwach szlachty zagrodowej. Historycy nie są zgodni, co do tego, w której z tych kategorii położenie chłopów było najbardziej znośne. Na dobra królewskie, z których uprawnienia chłopskie powinny być przede wszystkim przestrzegane, spadały największe obciążenia podatkowe. Duże znaczenie miało postępowanie samego właściciela lub dzierżawcy, nie cofali się przed posunięciami rujnującymi gospodarkę chłopska, byleby wyciągnąć dla siebie jak największe zyski. W większości wypadków zresztą stosunki miedzy panem a poddanymi opierały się nie na prawie spisanym, ale na zwyczajowym, którego interpretacja należała w znacznym stopniu do pana.

 

Przy wprowadzeniu nowych ograniczeń i obciążeń szlachta musiała się liczyć z rosnącym oporem chłopskim przeciwko grożącemu upośledzeniu. Ponieważ niemal nie pozostawiono chłopom możliwości walki o swoje prawa na drodze legalnej, podejmowali ją dostępnymi sobie środkami, przeciwstawiając dawne nabyte zwyczajowo prawo narzuconym ustawom szlacheckim. Zbrojnych ruchów chłopskich było niewiele w tym czasie. W początkach XVI wieku mamy wiadomości o otwartych wystąpieniach chłopskich w starostwach małopolskich oraz w podkrakowskich dobrach klasztornych. Z początków XVII wieku najbardziej znane są wystąpienia chłopskie na Podhalu w starostwie nowotarskim w 1633 roku. Od końca XVI zaczęły się mnożyć wystąpienia chłopskie na ziemiach ukraińskich. Inicjatorami tych wystąpień byli głównie Kozacy, do których coraz częściej przyłączali się chłopi. Ogólnie biorąc tego typu zbrojne wystąpienia chłopów przeciwko panom feudalnym zdarzały się raczej sporadycznie nie obejmowały większych terenów. Jednakże nie ta forma, ale odmawianie wypełniania nowo narzuconych obowiązków i ciężarów, a zwłaszcza masowe zbiegostwo, były najczęstszym przejawem oporu chłopskiego. Już współcześni dostrzegali nienawiść, jaka budziło postępowanie szlachty u poddanych. Również sejmy coraz częściej wydawały ostre przepisy o oddawaniu zbiegłych poddanych od 1511 roku, każdy chłop, który opuścił wieś bez zgody pana traktowany był jak zbieg. Mimo to ucieczki chłopów nie ustawały, a liczne pustki, o których mówią źródła, są wymownym dowodem nieustannych migracji wewnętrznych. Były one częściowo tylko związane z nowym osadnictwem w Karpatach, w puszczach mazowieckich czy, zwłaszcza z drugiej połowie XVI wieku i w pierwszej połowie XVII wieku, na Ukrainie. Zwykle chłopi szukali po prostu lepszych warunków bytowania. Rzeczą zastanawiającą jest to, że w tym okresie gruntownych przemian w stosunkach wiejskich nie doszło w Polsce do wielkich ruchów zbrojnych, jakie wystąpiły w tym czasie i w zbliżonych warunkach w Niemczech czy na Węgrzech. Dotarły wprawdzie do Polski jakieś echa powstania Dozsy, a także wojny chłopskiej w Niemczech, ale poza sporadycznymi wystąpieniami na Śląsku czy w Prusach Książęcych nie spowodowały poważniejszych następstw. Prawda, że w obu wypadkach poza motywami społecznymi i ekonomicznymi dołączyły i inne obrony przed Turkami na Węgrzech czy radykalno – religijne w Niemczech. Jednakże jak dotąd historycy nie wyjaśnili w sposób przekonywający przyczyn tego stanu rzeczy. Być może, pewną formą wyładowania niechęci było masowe zbiegostwo, na które szlachta nie umiała znaleźć odpowiednich środków wobec rozciągłości państwa i niedowładu aparatu administracyjnego, a może i nie chciała, gdyż odpowiadało to jej potrzebom osadniczym. Większość badaczy jest także dzisiaj zgodna, co do tego, że mimo wszelkich ograniczeń i obciążeń położenie chłopów, przynajmniej do polowy XVI wieku, a może i do końca tego stulecia, nie uległo jeszcze ekonomicznemu pogorszeniu, przeciwnie wzrastał poziom jego zamożności. W stopniu zamożności chłopa istniały wyraźne różnice zależne od terytorium czy warstwy, z której się wywodzili. Do zamożniejszych dzielnic należało Pomorze oraz zachodnia Małopolska, Krakowskie i Sandomierskie. O ile jednak na Pomorzu gospodarka chłopska była stosunkowo niezależna, przeważała renta pieniężna i chłopi okazywali dużo inicjatywy ekonomicznej, o tyle w Małopolsce silniej już ciążył nad chłopami folwark pańszczyźniany.

 

Na wsi w stosunkowo najlepszej sytuacji znajdowały się grupy ludności uprzywilejowanej. Należeli do nich przede wszystkim sołtysi, rzadko wprawdzie pojawiający się w dobrach ziemskich, ale występujący nadal w królewszczyznach i dobrach kościelnych, wybrańcy i lemani ( w Prusach Królewskich) w królewszczyznach zobowiązani do służby wojskowej i z tego względu zwolnieni od ciężarów feudalnych, a także młynarze i karczmarze, którzy należeli do najlepiej zarabiających grup ludności rzemieślniczej na wsi. A przy tym byli stosunkowo nisko obciążeni rentą feudalną. Pozostali rzemieślnicy wiejscy łączyli zwykle swój fach z pracą na roli. Spośród pozostałych warstw ludności chłopskiej najlepiej powodziło się kmieciom, którzy w tym okresie stanowili zapewne także najliczniejszą grupę. Przeważali wśród nich nadal posiadacze 1 łana, czyli około 16,8 ha, jakkolwiek w Prusach Królewskich obszar gospodarstwa gburskiego, tj. kmiecego sięgał 3 łanów, gdy w Małopolsce bardzo liczni byli już kmiecie półłanowi. Byli oni wprawdzie zobowiązani do pańszczyzny, sprzężajnej, ale posiadali dobrze wyposażone w inwentarz żywy i sprzęt gospodarstwa, a nierzadko, zwłaszcza, gdy rodzina nie była zbyt rozrodzona, posługiwali się i pracą najemną. Niższy był poziom życia, zagrodników, którzy gospodarowali na najwyżej ćwierćłanie, czy mających tylko niewielkie działki chałupników. Istniała także na wsi warstwa ludności bezrolnej, komorników, utrzymujących się z pracy najemnej podobnie jak ludzie luźni krążący między wsiami i miastami i nie mający stałego miejsca zamieszkania.

Społeczeństwo staropolskie